Rok: 2022 Autor: abp Swiatosław SzewczukNiech będzie pochwalony Jezus Chrystus!Drodzy bracia i siostry w Chrystusie!Dziś jest sobota 23 lipca 2022 roku, a naród ukraiński już 150 dzień prowadzi nierówną walkę z rosyjskim napastnikiem. Ta straszna wojna, którą papież Franciszek nazwał wojną świętokradczą, trwa już 150 dni. Jest to wojna, która niestety każdego dnia przynosi Ukrainie nowe ofiary, nowe zniszczenia, nowe codzienne ostatnich godzinach dwa męczeńskie miasta stały się ponownie epicentrami rosyjskich ataków rakietowych: Charków na północy Ukrainy i Mikołajów na południu. Rakiety trafiły w miasto Kropyvnytskyi, miasto Krzywy Róg i miasto Nikopol. Tym samym wschód i południe Ukrainy stoi w ogniu. Ukraińska ziemia drży. Ale najbardziej intensywne walki toczą się wciąż w obwodzie ługańskim i na północy obwodu donieckiego. Miasta Kramatorsk, Słowiańsk i Siwerskij Bachmut, które już znacie, są epicentrum, gdzie nasz wróg zgromadził ogromne siły i z całej mocy próbuje szturmować ukraińskie pozycje. Znowu zginęło wielu ludzi, znowu niewinna krew zrosiła ukraińskie Ukraina trwa. Ukraina walczy. I Ukraina się wy i ja kontynuujemy naszą szkołę modlitwy chrześcijańskiej, która jest niezbędnym warunkiem zdolności narodu i człowieka do zwycięstwa, do zwycięstwa w walce z naszym wrogiem, w szczególności z wrogiem chciałbym rozpocząć z wami cykl rozważań na temat tego, o co musimy się modlić. Bo modlitwa chrześcijańska różni się od innych religii właśnie tym, że chrześcijanie nigdy nie pojmują Boga jedynie jako jakiegoś dalekiego, strasznego, nieznanego absolutu i nigdy nie próbują Nim manipulować. Wiemy, że różne praktyki okultystyczne to nic innego jak jakaś próba, przy pomocy magicznych zaklęć czy formuł, skłonienia Boga do spełniania woli człowieka. Z tego powodu takie zachowania człowieka, a nawet modlitwa, są przez chrześcijan uważane za niedopuszczalne i świętokradcze. Nigdy nie możemy używać Boga w sposób konsumpcyjny i pojmować naszej relacji z Nim jako drogi do zdobycia więcej dla siebie u jak najmniejszą odpowiedzialnością, co bywa częścią kultury konsumpcyjnej, w której żyje świat co powinniśmy się modlić? Czytamy w Piśmie Świętym, że czasami nawet nie wiemy, o co tak naprawdę powinniśmy się modlić. Święty Apostoł Paweł mówi, że to Duch Święty jest naszym nauczycielem modlitwy i On uczy nas, o co mamy się modlić, jakie są najważniejsze błogosławieństwa od Pana Boga, o które mamy błagać i na co mamy mieć nadzieję. Wschodnia duchowość chrześcijańska, szczególnie naszej tradycji bizantyjskiej, bardzo lubi tzw. katechizmy manualne. Na przykład, kiedy robimy znak krzyża świętego, składamy palce w taki sposób, że wyznajemy jednego Boga w trzech osobach oraz tajemnicę Wcielenia Jezusa Chrystusa, Jego boską i ludzką naturę w jednej boskiej tak samo, kiedy mówimy o modlitwie, o tym, o co prosić w modlitwie, wschodnia tradycja chrześcijańska mówi, żeby zwrócić się do ludzkiej dłoni, ponieważ w naszej dłoni jest pięć palców, a kiedy je złożymy, wtedy tworzymy potężną pięść, za pomocą której można pokonać wszystkie trudności życiowe. Istnieje również pięć rodzajów modlitwy, najbardziej podstawowych, którymi chrześcijanin powinien się modlić. Są to: modlitwa dziękczynna, modlitwa błagalna, modlitwa wstawiennicza, oraz modlitwa uwielbienia i przeproszenia Dziś chciałbym zatrzymać się nad jest, że naszą osobistą modlitwę powinniśmy rozpocząć od modlitwy dziękczynnej. To właśnie ona pokazuje wyjątkowość i osobliwość modlitwy czysto chrześcijańskiej. Gdy bowiem dziękujemy Panu Bogu, wyznajemy naszą wiarę. Modlitwa dziękczynna jest modlitwą Boskiej Liturgii, tego eucharystycznego dziękczynienia. Autor natchniony: „Przystępujący do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają” (Hbr 11,6), a modlitwa jest dialogiem, a nie naszym monologiem do naszego Boga. Bardzo ważnym początkiem każdego odwołania się do Boga jest modlitwa dziękczynna. Powinniśmy dziękować naszemu Bogu za wszystkie dary, jakie od Niego otrzymaliśmy, znane i nieznane, zarówno jawne, jak i ukryte. Musimy przyznać, że nie mamy nic, czego byśmy nie otrzymali, jak mówi nam Apostoł Paweł. Właśnie w modlitwie dziękczynnej na samym początku naszej rozmowy z Bogiem powinniśmy niejako przedstawić Bogu naszą świadomość, naszą wdzięczność za wszystko, co już otrzymaliśmy, podziękować Mu za dar stworzenia i za dar zbawienia. I tymi dwoma rodzajami dziękczynienia wyznajemy naszego Boga jako Stwórcę i dziękujemy Mu za dar stworzenia, dziękujemy Mu za to, że żyjemy, że mamy życie, że mamy tchnienie, że Pan Bóg nas kocha, natchnął nas swoją miłością, oddycha z nami i dlatego możemy żyć z Panem. Czytamy w opisie początku dzieła stworzenia, że Pan Bóg, stworzywszy człowieka z prochu ziemi, tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2,7). Ten sakrament odrodzenia, codzienne odrodzenie ciebie i mnie, utrzymuje nas przy dziękować Panu Bogu za dar zbawienia, jaki otrzymaliśmy przez Jego Syna, który działa w nas mocą i łaską Ducha Świętego. Za wszystkie sakramenty, które otrzymaliśmy w Jego Świętym Kościele, za to wszystko, co otrzymujemy jako nasze życie duchowe właśnie poprzez sakrament zbawienia, który objawia się nam w ciele Kościoła, jako możliwość żywego dostępu do Boga, komunikacji z każdy z nas otrzymał wiele osobistych darów poprzez wydarzenia, o których tylko Ty osobiście wiesz. I dlatego dziękujemy Panu Bogu, jak mówi nasza Boska Liturgia: „Twoje z Twoich, Tobie ofiarujemy”, naszemu Stwórcy. A wtedy zobaczymy, że Pan Bóg dał nam już o wiele więcej niż to, o co chcemy Go dzisiaj prosić. Dziękowanie Bogu za życie i zbawienie pośród plagi wojny i śmierci jest czymś, co daje nam nadzieję i pociesza nas w sytuacjach z modlitwą dziękczynną módlmy się do naszego Boga – Ojca, Syna i Ducha Świętego – Boga Stwórcy i Zbawiciela, dziękując za to, że dożyliśmy dzisiejszego poranka. Dziękując Mu za ukraińską armię, za dziewczęta i chłopców, którzy swoim ciałem osłaniają nas przed kulami, którzy na froncie chronią nasz spokojny odpoczynek. Dziękujmy Bogu za dar państwa ukraińskiego, które jest niezbędnym warunkiem życia i rozwoju narodu ukraińskiego we współczesnym świecie. Dziękujmy za wszystko, co otrzymaliśmy i za to, do czego jesteśmy powołani, aby dzielić się z dziękujemy Ci, że jesteś z nami. Dziękujemy Ci, że nie opuszczasz nas, zwłaszcza wtedy, gdy jest to dla nas najtrudniejsze. Boże, dziękujemy Ci, że pośród śmierci, pośród wojny, jesteś Bogiem życia i nadziei. Boże, pobłogosław Ukrainę i nas wszystkich swoim życiodajnym błogosławieństwo Pana zstąpi na was przez Jego łaskę i miłość do ludzkości, zawsze, teraz i na wieki wieków. będzie pochwalony Jezus Chrystus!Czym jest Godzina Łaski odprawiana 8 grudnia? Matka Boża, objawiając się w Święto Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 1947 r., pielęgniarce Pierinie Gilli w Montichiari we Włoszech powiedziała: "Życzę sobie, aby każdego roku w dniu 8 grudnia, w południe obchodzono Godzinę Łaski dla całego świata. Dzięki modlitwie w tej godzinie
Wywiad ukazał się na ( Autor: Łukasz Pałka – O zysk zawsze należy się modlić. Przyszłości nie znamy, a skoro ktoś zainwestował zarobione pieniądze w jakąś firmę, to powinna ona rosnąć. Za zarobione w ten sposób pieniądze może realizować swoje marzenia i cele – mówi w rozmowie z ksiądz Jacek Gniadek, polski misjonarz mieszkający w Zambii, który swoją pracę poświęcił również poszukiwaniu ekonomicznych wątków w Biblii. Radzi też, do kogo najlepiej modlić się o pieniądze i powodzenie w biznesie. Łukasz Pałka, Czy Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego, jest grzesznikiem? Ks. Jacek Gniadek, misjonarz werbista mieszkający w Zambii: Pewnie tak, jak każdy z nas. Pytam, bo w książce „Ekonomia boża i ludzka” sugeruje ksiądz, że efektem działania diabła jest to, iż współcześni ekonomiści uwierzyli w korzystne skutki „sztucznego wzrostu podaży pieniądza”. Słowem, „drukowanie pieniędzy” jest grzechem. Bo to prawda. Według mnie bankierzy, ekonomiści – być może nieświadomie – popełniają grzech, bo sama idea takiego „odpersonalizowanego” pieniądza jest formą oszukiwania ludzi. Nie można drukować pieniędzy na potęgę i wmawiać społeczeństwu, że naprawia się gospodarkę. Pieniądze powinny się brać z pracy i oszczędności, a nie z tego, że dany bank centralny zdecyduje tak lub inaczej. Za pomocą pieniądza mamy określać wartość wymiany konkretnych towarów i usług. Tak jak w słynnym pytaniu Arystotelesa, który zapytał, czy więcej jest warta woda czy diament. Bo przecież na pustyni woda będzie cenniejsza nawet od diamentu. Chciałby ksiądz wrócić do czasów wymiany barterowej? Bez przesady. Mówię o tym, że grupa polityków i bankierów dała się zwieść i teraz – świadomie lub nie – wyrządzają krzywdę społeczeństwu. Ratują nie prawdziwą gospodarkę wolnorynkową, a teorię, w którą wierzą, a która się nie sprawdziła. Wmawiają, że najpierw jest pieniądz, a potem gospodarka. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Klasyczną ekonomię rozumieją nawet ludzie w Zambii, gdzie mieszkam. Tę samą, w której Zachód się kompletnie pogubił. Czyli? Czyli, że dobrobyt można powiększać tylko ciężką pracą i oszczędzaniem. Że trzeba szanować wolność i własność prywatną. Że nie da się oddzielić „człowieka ekonomicznego” od „człowieka religijnego”. Bo to przecież jedna i ta sama osoba, bardzo skomplikowana, ze swoimi planami, marzeniami, celami i dostępnymi do tego środkami. Weźmy jako przykład Boże Ciało. Przecież uniwersalna symbolika tego święta też ma odniesienie do ekonomii. Chleb i wino to wytwory ludzkiej pracy. Powstają we wspólnocie, jaką jest Kościół. Czyli mowa tu o kapitalizmie. Odważna analogia, prawdę mówiąc. Dla mnie kapitalizm to wspólnota ludzi połączonych wspólnym celem. Owocem ich pracy jest w tym przypadku chleb i wino. Ich produkcja wymaga jednak nie tylko tego, by – jak mówi prawo kanoniczne – chleb był przaśny, a wino z winogron. Ważne jest również to, by były stworzone przez ludzi wolnych i kreatywnych. Tak rozumiem kapitalizm, że jako człowiek mogę samodzielnie dobrać środki do osiągnięcia celu. Nie potrzebuję do tego polityków, banków centralnych, ani państwa opiekuńczego, które moją wolność będzie ograniczać. A tym celem jest coraz większy dobrobyt? Zysk. Pieniądze? To duże uproszczenie. Jezus wielokrotnie podkreśla, że pieniądze nie są złe. Warunek jest jeden: powinny być w życiu środkiem, a nie celem. Cel jest zdecydowanie ważniejszy, a wielu ludzi o tym zapomina. Poza tym, kto powiedział, że zysk, o którym mówimy, musi odpowiadać dobrom materialnym? Pragnienie bycia bogatym nie jest mniej lub bardziej racjonalne niż pragnienie bycia ubogim mnichem. Ważne, by człowiek, który decyduje o swoim życiu, był wolny. Człowiek religijny przez całe życie inwestuje, będąc dobrym po to, by śmierć była dla niego realizacją zysków. Czyli pomnażanie pieniędzy nie jest grzechem? Oczywiście, że nie. Jedna z moich ulubionych biblijnych opowieści to przypowieść o talentach. Człowiek jest powołany, by odkrywać je na wielu płaszczyznach. Nie ma znaczenia, ile ma tych talentów. Może być dziesięć, może być jeden. Istotne jest jednak to, że ma je rozwijać przez całe życie. A przecież jednym z talentów jest przedsiębiorczość, którą rozumiem jako tworzenie czegoś z niczego. Ktoś nie potrafi robić mebli, ale potrafi tak wszystko zorganizować, że zatrudni stolarzy i będzie tworzył potrzebne rzeczy. Będzie miał pieniądze, inwestował i tworzył miejsca pracy. To przecież tworzenie dobra. Pod warunkiem, że będzie uczciwy. To oczywiste. Pomnażanie pieniędzy może być jednym z talentów pod warunkiem, że robimy to uczciwie i potrafimy się dzielić. Bo wolny rynek nie jest doskonały. Są ludzie, którzy potrzebują pomocy, albo nawet tacy, którzy oszukiwali i poszli do więzienia. Ich też nie wolno potępiać, chociaż oczywiście muszą odpokutować za swoje grzechy i ponieść karę. Są wreszcie ludzie niepełnosprawni. Tu w Afryce zajmujemy się też osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. To ludzie, którzy też przecież mają swoje talenty, tylko trzeba im pomóc je wydobyć. A wierzę, że człowiek pomagając innym, pomaga też sobie, torując drogę do nieba. Miewa ksiądz pokusy finansowe? Pewnie. Na przykład taką, żeby grać na giełdzie i zarobić sporo pieniędzy? Panie Łukaszu, ja w buszu mieszkam, tu nie ma giełdy (śmiech). Ale pokusy są? Wolę je nazywać marzeniami. A że marzeń jest zwykle więcej niż środków, to trzeba sobie jakoś radzić. I tak na przykład moim marzeniem cztery lata temu było to, żeby w Lindzie na przedmieściach Lusaki zbudować przedszkole. Szukałem pieniędzy i się udało. Potem marzyłem o tym, żeby postawić budynek, w którym będzie można uczyć przedsiębiorczości, a także do którego będą przychodzić lokalni przedsiębiorcy, by się pomodlić, a przy okazji załatwić interesy, czy spotkać się towarzysko. Skąd wziął ksiądz na to środki? Z pieniędzy prywatnych. Znajduję ludzi, którzy z własnych oszczędności chcą finansować te projekty, bo widzą w tym sens i dobro. Przyjeżdżają do mnie wolontariusze, bo też chcą zrobić coś dobrego. Często nie są wielkimi fanami Kościoła, ale chcą być dobrymi ludźmi. I to wystarcza? Oczywiście miałem pokusę, żeby sięgnąć po pieniądze z rządowych grantów albo od organizacji pomocowych. Skoro używa ksiądz słowa „pokusa”, to rozumiem, że ksiądz tego nie zrobił. Nie rozumiem tylko dlaczego. Bo rządowe pieniądze pochodzą z podatków płaconych przez ludzi pod przymusem. A skąd ja wiem, że oni by chcieli, żeby z ich pieniędzy stawiać szkołę? Nie będę im zabierał wolności wyboru, wystarczy, że rząd to robi. Podobnie jest z organizacjami pomocowymi, które są na usługach rządów. Po latach doszedłem do przekonania, że nie chodzi w nich o pomoc, ale wielkie pieniądze, wpływy i politykę. Ja się w to nie mieszam, bo wierzę, że jedynym ratunkiem dla Afryki jest promowanie tu przedsiębiorczości. Dowodem na to jest to, czego do tej pory dokonaliśmy, wspólnymi siłami, jako ludzie wolni. To właśnie efekt pracy, ten chleb i wino, które ofiarujemy Bogu. Kiedyś, podczas kazania, mówię ludziom, że znam sposób, jak zostać bogatym. Słuchają z zaciekawieniem, a ja na to, że trzeba ciężko pracować i oszczędzać. To przecież proste. Trochę się zawiedli (śmiech). Modli się ksiądz o pieniądze? Ależ oczywiście. Nie ma w tym nic złego. W każdą pierwszą sobotę miesiąca odprawiam Mszę Świętą za darczyńców naszej misji, tych obecnych i tych przyszłych. Modlę się o ludzi, o pieniądze, o to, by ci, którzy chcą zrobić coś dobrego na zasadach wolnej przedsiębiorczości, dołączyli do mnie. A inwestorowi giełdowemu wypada się modlić o wysoką dywidendę ze spółki, której akcje posiada? A dlaczego nie? O zysk zawsze należy się modlić. Przyszłości nie znamy, a skoro ktoś zainwestował zarobione pieniądze w jakąś firmę, to powinna ona rosnąć. To również modlitwa o dobro. Sama nazwa „dobra rynkowe” pochodzi przecież od słowa „dobro”. Jeżeli te dobra rynkowe powstają, to znaczy, że ktoś chce je kupować. A skoro znajdują nabywców, to ludzie mają miejsca pracy. Za zarobione w ten sposób pieniądze mogą realizować swoje marzenia i cele. Czy nie na tym polega ludzka godność? O tym wszystkim nauczał Jezus. Do jakiego patrona można się o to wszystko modlić? Do świętego Homobona z Cremony. Przyznam się, że nigdy o nim nie słyszałem. Włoski kupiec z dwunastego wieku. Bogaty, potrafił pomnażać pieniądze, ale również się nimi dzielić. Pomagał ubogim. Zresztą proszę zwrócić uwagę, że samo imię „Homobonus” znaczy tyle co po prostu „dobry człowiek”. Rzeczywiście, nie jest on zbyt popularny, ale jest on patronem naszego przedsięwzięcia, czyli klubu przedsiębiorców przy naszej misji. Często o nim opowiadam, by pokazać, że można być handlowcem, biznesmenem, inwestorem i zostać świętym. Dla wielu musi to być zaskoczeniem. Nawet w Kościele przedsiębiorca przecież nie zawsze jest mile widziany, bo w potocznym rozumieniu musiał coś ukraść. Ja się z takim podejściem absolutnie nie zgadzam. Oczywiście jest garstka oszustów, ale zdecydowana większość uczciwie pracuje i daje innym pracę. Dlatego takie postawy trzeba promować. Jest tu w Lindzie pewien sklepikarz. Kiedyś miał jeden sklep, teraz już trzy. Było dla niego niepojęte, jak dowiedział się, że może zostać świętym, bo przecież zajmuje się tylko biznesem, a niektórzy patrzą na niego jak na oszusta. Jak już wspomniałem, przedsiębiorca, to ktoś kto robi coś z niczego. Zresztą moja misja też przecież opiera się o przedsiębiorczość. Gdy przyjechałem tu cztery lata temu, stanąłem na środku pustego placu i już wiedziałem, że tu musi powstać szkoła, tu studnia itd. I nie ma ksiądz czasami takiego poczucia, że ratuje Afrykę na skalę „przelewania oceanu łyżeczką”? Cóż, takie jest moje powołanie. Zdaję sobie sprawę, że całego świata nie zbawię. Ale mam grupę ludzi, z którymi pracuję, którzy wierzą w ideę wolnego rynku, przedsiębiorczości. Nasze spotkania zaczynaliśmy pod drzewem, a teraz proszę – mamy budynek. Jest narzędzie, które zachęci ludzi do działania. To musi się rozwinąć na większą skalę. Marzę o tym, by przy parafiach były kluby przedsiębiorczości, by zachęcać ludzi do tego, by coś robili, a nie pozwalali się psuć przez socjalizm proponowany im przez rząd i organizacje pomocowe. Socjalizm? Opiekuńczość, rozleniwianie ludzi, płacenie im za sam fakt, że przyjdą na spotkanie, bo organizacja musi mieć podpis, by wyciągnąć pieniądze z Unii Europejskiej. To do niczego dobrego nie prowadzi. Miałem kiedyś plan, żeby pociągnąć rury od studni do domów. Chciałem pokazać ludziom, że skoro każdego z osobna nie stać na to, by wykopać studnię, to wspólnymi siłami mogą sobie zorganizować wodę. Znalazłem sponsorów, podłączyliśmy dwadzieścia domów. Chciałem więcej, więc poszedłem do urzędu. No i tu zaczęły się problemy. Bo okazało się, że monopol na wodociągi ma państwowa firma, że nikt poza nią nie ma licencji, że ktoś rozpisał już projekt i właśnie jest on dyskutowany. Mówię na to, że co w tym trudnego, skoro sam przez kilka tygodni dwadzieścia domów podłączyłem, mamy przecież XXI wiek. Usłyszałem: nic nie rozumiesz, zostaw to. Po jakimś czasie oczywiście pojawiły się… studnie i ludzie ciągle muszą nosić wodę w wiadrach, a do tego muszą za nią płacić. Czy Polska powinna przyjąć imigrantów z Afryki? Milton Friedman powiedział: „Albo państwo opiekuńcze, albo otwarte granice. Tych dwóch spraw nie da się pogodzić”. Jak to się ma do mojego pytania? Bo sprawa, o którą pan pyta, jest bardzo złożona. Nie ma na to prostej odpowiedzi. W pewnym sensie każdy z nas jest migrantem. W sensie ziemskim, bo szukamy lepszego życia. W ujęciu głębszym – bo ziemia jest dla nas przystankiem w drodze do Boga. Ale wracając bezpośrednio do pytania, generalnie cały problem istnieje dlatego, że istnieją granice. Dlatego powinny one być otwarte, ale jednocześnie rząd nie powinien pomagać imigrantom i dawać im poczucia, że jesteśmy państwem socjalnym. Jeżeli gdzieś przyjeżdżają, muszą się sami utrzymać. Nie powinno być pomocy od państwa. Dlaczego? Bo prześladowania to jedno, a dążenie wielu osób do życia na koszt innego państwa to druga sprawa. Wielu imigrantów po prostu kalkuluje, że jak zapłacą przemytnikom tyle, to potem im się to zwróci w takim czasie i będą mieli lepsze życie. Normalna wymiana rynkowa. Jeżeli osoby prywatne chcą pomagać imigrantom lub komukolwiek, kto jest w potrzebie, to świadczy o ich dobru. Rząd jednak powinien być w takich decyzjach bardzo ostrożny, bo wydaje pieniądze podatników. A oni nie muszą się na to zgadzać. Sondaże pokazują, że większość Polaków nie chce imigrantów u siebie. Bo się boją, np. o miejsca pracy. To rzecz jasna argument charakterystyczny dla państwa opiekuńczego, socjalnego, w którym nie ma zasad wolnego rynku. Z drugiej strony część społeczeństwa często zapomina o tym, że sami dostaliśmy pomoc, sami byliśmy migrantami i uciekaliśmy przed przemocą i reżimem komunizmu. Pamiętam moje spotkanie sprzed lat w Warszawie z senatorami w werbistowskim ośrodku dla imigrantów. Gdy dowiedzieli się, że większość przebywających tam osób jest w Polsce nielegalnie, nie chcieli się w nic mieszać. Został jeden – dowiedziałem się od niego, że kiedyś sam uciekł do Kanady i mieszkał w podobnym ośrodku. Migrowanie czasami jest konieczne i ryzykowne. Ale takie jest przecież życie. Przecież uciekając przed królem Herodem, święty Józef zabrał Maryję i Jezusa w daleką, ryzykowną i kosztowną podróż do Egiptu. Ale nawet do głowy mu nie przyszło, by zwracać się o pomoc do władcy sąsiedniego państwa. Ksiądz Jacek Gniadek SVD Misjonarz, werbista, teolog. Od 2010 roku pracuje w Zambii, wcześniej w Kongo, Botswanie i Liberii. Zajmuje się również tematami ekonomicznymi. Napisał książkę o Ludwigu von Misesie, twórcy austriackiej szkoły ekonomii. Autor książek: „Dwaj ludzie z Galicji. Koncepcja osoby ludzkiej według Ludwiga von Misesa i Karola Wojtyły”, „Ekonomia boska i ludzka. Kazania wolnorynkowe”. Prowadzi bloga pod adresem
W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby
Wiedzą o tym święci i ludzie żywej wiary. Zna ten rodzaj modlitwy także św. Paweł. Między innymi w Liście do Kolosan widać, z jaką konsekwencją ją praktykuje: „Od dnia, w którym usłyszeliśmy o was, nie przestajemy za was się modlić i prosić Boga, abyście doszli do pełnego poznania Jego woli” (Kol 1,9).
Boga można prosić o wszystko? 2013-12-30 16:15:22; Boga można prosić o rzeczy materialne tutaj na ziemi? 2014-01-03 11:13:05; O co można prosić Boga? 2014-01-04 12:17:19; Jak ja mam prosić Boga o przyjaciół? 2014-04-17 19:53:53; Czy można prosić Boga o pieniądze? 2013-11-01 21:23:05; Czy Boga można prosić o wszystko? 2014-01-25 19
RE: Czy w ogóle prosić Boga o cokolwiek - Powała - 2017-04-19 (2017-04-19, 10:54 AM) Gerald napisał(a): "Czy w ogóle prosić Boga o cokolwiek?" Prosić. Mateusza 7: 7-11, Jana 15:7 I tak dostaniesz tylko to co jest zgodne z Jego wolą. 1 List Jana 5:14 Więc prosić Albo nie prosić. Bo skoro coś jest Jego wolą, to i tak to dostaniesz.
Rodzaje modlitwy: 1. uwielbienie, 2. dziękczynienie, 3. przebłaganie (przeproszenie), 4. prośba. W Piśmie Świętym można odnaleźć wiele postaci, które modliły się do Boga. Jednocześnie można wskazać też różne rodzaje i formy modlitwy. Łk 1,46-50 – uwielbienie „Wtedy Maryja rzekła: «Wielbi dusza moja Pana, i raduje się
Boga można prosić o pieniądze? 2014-01-18 17:14:06 Konkretne tłumaczenie można prosić ? 2010-05-02 22:21:38 Czy można szanować anioły ? 2013-12-27 11:44:51
Nie bój się prosić, bo Bóg lubi być proszony. To sam Jezus zachęca nas do tego, abyśmy prosili, a będzie nam dane, abyśmy kołatali – to On nam otworzy. Nie możemy więc udawać ludzi fałszywie pokornych, którzy wstydzą się wyrazić przed Bogiem swoich pragnień i próśb.
Można tam na przykład usłyszeć: „okaż nam swoje miłosierdzie, odpuść grzechy, które niepokoją nasze sumienia, i udziel nam również tego, o co nie ośmielamy się prosić.” lub też „Wszechmogący Boże, spraw, aby udział w tym Sakramencie zaspokoił głód i pragnienie naszej duszy i przemienił nas w Chrystusa, którego
Z4VKW.